10/02/2016

 Środa była najbardziej spontanicznym, ale jednocześnie najfajniejszym dniem.
Rano obudziliśmy się w magicznej Francji, gdzie gdy tylko wyszłam z namiotu przywitał mnie okrzyk francuskich kolarzy. Zwiedziliśmy pierwszą wieś , na którą natrafiliśmy. Zrobiliśmy sobie typowo francuskie śniadanko, więc kupiliśmy w piekarni croissanty i bagietkę. Przeszliśmy się po urokliwej wiosce, gdzie niesamowita była obserwacja codzienności danej społeczności. Następnie ruszyliśmy w dalszą drogę w kierunku Luxemburga, gdzie mieliśmy plan zatankować samochód na dalszą drogę. Po drodze postanowiliśmy jednak zrobić kolejny przystanek w Metz, to była bardzo spontaniczna decyzja, ale też najlepsza tego dnia. Miasto okazało się być turystycznym zagłębiem licznych zabytków i krajobrazów w tym ogromna katedra. Następnie Luxemburg i ok 19 dojechaliśmy do Bruskelii. Zjedliśmy obiadek, pozwiedzaliśmy wieczorową porą i ok 23 ruszyliśmy w dalszą drogę w poszukiwaniu kolejnego noclegu na dziko.


  




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz